It hurts when you have someone in your heart, but you can’t have them in your arms.
Lekcja języka obcego
23 Środa Sty 2013
Posted Proza życia
in23 Środa Sty 2013
Posted Proza życia
inIt hurts when you have someone in your heart, but you can’t have them in your arms.
18 Piątek Sty 2013
Posted Proza życia
in…i tylko to ratuje mnie przed głupotą i arogancją ludzi, którzy myślą, że mogą mi mówić jak mam się czuć jako Ślązaczka, jakim językiem mówić i na kogo głosować.
Obejrzałam wczorajszą „debatę” o przyszłej wystawie historycznej w Muzeum Śląskim (której jeszcze nie ma i chyba nikt nie wie, jaka ostatecznie będzie, ale wszyscy gorole już wiedzą, że będzie zła). Piotr Semka, który napisał nie tak dawno o „Śląsku pod pruskim zaborem”, mylił 10 milionów z 200 z nonszalancją godną carów i dyktował Ślązakom nową historię wg własnego autorskiego doboru. Teresa Semik, dziennikareczka, której Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu udowodnił złamanie zasad rzetelności dziennikarskiej, z natchnioną miną opowiadała o zasługach niejakiego Gustawa Morcinka. Michał Wójcik z Solidarnej Polski nie powiedział niczego mądrego oprócz powtarzanej z uporem maniaka kwestii, że jest prawnikiem i że wystawa na pewno będzie zła, bo źli ludzie pisali scenariusz. Przebił ich jednak Jan Pospieszalski, który zaczął program – jakby nie było o Muzeum Śląskim – radosnym oznajmieniem, że wreszcie powstaje Muzeum Śląskie (istnieje od lat 80., chodziłam tam jeszcze jako studentka…), a zakończył odkrywczym stwierdzeniem, że temat Śląska budzi duże emocje.
Rzecz cała odbywała się w publicznej telewizji. Na którą płacę haracz zwany abonamentem. Czy mogę życzyć sobie, żeby za moje pieniądze na tematy, które mnie interesują, nie wypowiadali się dyletanci?
06 Niedziela Sty 2013
Posted Proza życia
inW domu wiosna. Zakwitł właśnie pierwszy hiacynt z własnej uprawy, hołubiony od cebulki. Jest wprawdzie mniej okazały od pędzonych taśmowo w centrach ogrodniczych, ale pachnie równie pięknie. I ta satysfakcja :) Pozostałe cztery sztuki szykują się do debiutu ;)
Tymczasem za oknem pełnia zimy. Śnieg pada od rana i zdążył zasypać już całe połacie okolicznych łąk.
31 Poniedziałek Gru 2012
Posted Proza życia
inKiedy zastanawiam się nad minionym rokiem, który do łatwych nie należał, dochodzę do wniosku, że dobrych rzeczy było jednak zdecydowanie więcej.
Poznałam świetnych ludzi (a lista jest zaskakująco długa i treściwa).
Spośród dawnych znajomych zweryfikowałam, kto jest przyjacielem, a kto szują.
Ulepiłam swoje pierwsze ceramiczne miski i figurki (koszmarne i krzywe, ale dają mi od groma radości).
Dostałam w prezencie dwa przepiękne obrazy.
Zaczęłam kolekcjonować grafiki.
Zebrałam z ogrodu 16 kg kartofli (tudzież mnóstwo innych warzyw).
Znalazłam swoje miejsce na ziemi.
Tak, jestem szczęśliwa :)
23 Niedziela Gru 2012
Posted Proza życia
inPo wyjęciu swetra z pralki przekonałam się, że był z prawdziwej wełny.
Pechowo sweter był męża. Czas przeszły dokonany w poprzednim zdaniu jest jak najbardziej uzasadniony.
21 Piątek Gru 2012
Posted Proza życia
inZastanawiam się, czy nasi politycy i urzędnicy kiedykolwiek zdobędą się na taki świetny humor i dystans wobec siebie. To refleksja retoryczna. Znam doskonale wnioski.
03 Poniedziałek Gru 2012
Posted Proza życia
inNigdy więcej nie będę pić z góralami. Obiecuję.
21 Środa List 2012
Posted Proza życia
inWadą małych miasteczek jest to, że wszyscy wszystko o tobie wiedzą. Zaletą – że wszyscy wszystko o tobie wiedzą :)
Kiedy weszliśmy ostatnio do naszej małomiasteczkowej restauracji, właściciel powitał nas słowami: „Wszelki duch Pana Boga chwali! Już myśleliśmy, że państwo się wyprowadzili, ale Ksawery mówił, że w ogrodzie pracujecie i czasu nie macie”. Drinki były na koszt firmy. Z okazji spotkania.
16 Piątek List 2012
Posted Proza życia
inKoleżanka z pracy rozpoczyna rozmowę na temat projektu o hiperznaczeniu dla firmy. Projekt zna tyle co z plotek, bo dokumentacji nie przeczytała nawet w części. Ale czuje się upoważniona do krytyki jednego z punktów. Zbijam jej jedyny argument badaniami naukowymi i doświadczeniem wyniesionym z poprzedniem firmy. Przez czas jakiś upiera się. W końcu chyba zaczyna rozumieć swoją bezsilność i rzuca: „Ta dyskusja jest bezprzedmiotowa”.
Słodkie. I głupie.
16 Piątek List 2012
Posted Jelenie, Proza życia
inTagi
…pyta moja Sis i przywołuje mnie do porządku. W przeciwieństwie do tych, co grzęzną w virtualu, ja utknęłam na dobre i złe w realu. Intensywność przeżyć, zadań, ludzi przytłacza mnie z siłą, o której zapomniałam już, że istnieje. Czasem mam ochotę zacytować mojego niegdysiejszego promotora „Żyję, żyję, ale co to za życie”. Ale przecież wiem, że to co robię, jest ważne. I że walka z festwalem niekompetencji, jaki fundują mi moi nieocenieni koledzy z pracy, ma sens. Bo cel szczytny. Zależy mi na nim jak diabli, choć stawką w tej grze jest praca właśnie. Od stycznia mogę jej nie mieć, bo zaangażowałam się w coś, co nagle okazało się kartą przetargową w politycznej grze. Gierce właściwie, gdzieś tam na szczytach władzy. Jedną z tych, które dotąd obserwowałam pobłażliwym okiem niczym z kinowego fotela. I nie wiedzieć kiedy – stoję w samym centrum, po łokcie w politycznym gównie.
Więc z jednej strony mam na karku władzunię, z drugiej trzaskam biczem, żeby utrzymać w ryzach zespół, z którym na przekór wszystkiemu chcę stworzyć coś fajnego. Zespół niedojrzały, nigdy wcześniej nie pracujący w projektach takiego formatu, ale przekonany o swojej samorodnej genialności.
Znów zaczęłam zabierać laptop do domu. A po harówce w ostatniej pracy obiecałam sobie, że nigdy więcej. Niesłowna się zrobiłam.
W dodatku znów do łóżka pcha mi się kolejny palant. Czym ja zgrzeszyłam w poprzednim życiu? Ani ładna, ani zgrabna, bluzka zapięta pod szyjkę. A następny żonkoś prawi mi dusery i deklaruje chęć pogłębionej współpracy. Irytujący tym bardziej, że i młodszy, i blondyn. Już jedna z tych cech działa na mnie jak pigułka antygwałtu, a co dopiero dwie.
Więc żyję, ale nie wiem, czy jestem zadowolona z jakości tego życia.