…i tylko to ratuje mnie przed głupotą i arogancją ludzi, którzy myślą, że mogą mi mówić jak mam się czuć jako Ślązaczka, jakim językiem mówić i na kogo głosować.
Obejrzałam wczorajszą „debatę” o przyszłej wystawie historycznej w Muzeum Śląskim (której jeszcze nie ma i chyba nikt nie wie, jaka ostatecznie będzie, ale wszyscy gorole już wiedzą, że będzie zła). Piotr Semka, który napisał nie tak dawno o „Śląsku pod pruskim zaborem”, mylił 10 milionów z 200 z nonszalancją godną carów i dyktował Ślązakom nową historię wg własnego autorskiego doboru. Teresa Semik, dziennikareczka, której Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu udowodnił złamanie zasad rzetelności dziennikarskiej, z natchnioną miną opowiadała o zasługach niejakiego Gustawa Morcinka. Michał Wójcik z Solidarnej Polski nie powiedział niczego mądrego oprócz powtarzanej z uporem maniaka kwestii, że jest prawnikiem i że wystawa na pewno będzie zła, bo źli ludzie pisali scenariusz. Przebił ich jednak Jan Pospieszalski, który zaczął program – jakby nie było o Muzeum Śląskim – radosnym oznajmieniem, że wreszcie powstaje Muzeum Śląskie (istnieje od lat 80., chodziłam tam jeszcze jako studentka…), a zakończył odkrywczym stwierdzeniem, że temat Śląska budzi duże emocje.
Rzecz cała odbywała się w publicznej telewizji. Na którą płacę haracz zwany abonamentem. Czy mogę życzyć sobie, żeby za moje pieniądze na tematy, które mnie interesują, nie wypowiadali się dyletanci?